Versace jesień/zima 2014/15 fot. FB Versace |
Zmienność w modzie jest nieunikniona i oczywista - kolekcje muszą się zmieniać, by projektanci mieli co sprzedać, a klienci na co wydać swoje prościej czy trudniej zarobione pieniądze. Muszą powstawać nowe ubrania, bo w ludzkim rozumieniu przeważnie wszystko to, co nowe i świeże jest równoznaczne z 'atrakcyjniejsze' i wypiera stare - już nieatrakcyjne. Moda ulega metamorfozom, bo zmusza ją do tego następstwo sezonów zróżnicowanych klimatycznie - logika myślenia. Początkowy wniosek jest taki, że paradoksalnie zmienność jest następstwem pewnych ograniczeń: finansowych (popyt i podaż), społecznych (stosunek konsumentów do 'starego'), niezależnych od ludzkiego czynu (np. następujących po sobie pór roku). Zatem istnieją w modzie pewne, pozwolę sobie na to określenie, progi. Te wyżej wymienione są jasne i niewymagające tłumaczenia. A co jeśli mowa o modelce z rozmiarem 38, która parę miesięcy temu była "dopuszczalnie nieszczupła", a dziś jest już "plus size"? Gdzie w modzie określone są inne, mniej klarowne progi (m.in. wagi, wieku, etyki, kreatywności, marketingu) i jakim ulegają przeinaczeniom?
Metamorfoza Crystal Renn, fotomontaż znaleziony w google |
Próg wieku. Mówi się, że praca modelki to, niech będzie, zawód dla młodych dziewczyn. Spróbuję dookreślić: zaczynają w wieku 15 lat, kończą w wieku 25, w porywach - 27. Czyżby? Przyjrzyjmy się Kate Moss, która przecież całkiem niedawno pokazała swoje prawie 40-letnie ciało w Playboyu. Co więcej, w najnowszym przeglądzie sylwetek marki The Row mamy przyjemność (wymienne na 'okazję' - kwestia gustu) oglądać kobiety w wieku średnim, a nawet podeszłym, co z pewnością jest ideą wewnętrzną, pomysłem na zaprezentowanie konkretnego klimatu ubrań, ale nie zmienia to faktu, że jest to sytuacja nietuzinkowa. Ta nie-młodość, żeby nie powiedzieć starość, to nowość, która albo stanie się powszechnie lubiana i tolerowana, albo skończy jak wagowa innowacyjność.
The Row Pre Fall 2014, fot. La Mode |
Etyka w modzie... temat równie kontrowersyjny, co nie jeden kościelno-polityczny spór i robiący niemalże tak samo głośny szum jak stosunek księdza do gender (swoją drogą, słyszeliście wypowiedź boksera Szpilki o gender? ubaw po pachy). Afera ze spółką LPP pokazała dokładnie: jak należy - wszyscy są w stanie być etyczni. Jak sprawa ucichnie, ucichnie także ta wyuzdana u niektórych moralność. Oczywiście, w przypadku tejże sytuacji pewien cel natury etycznej został osiągnięty - LPP podpisało porozumienie mające na celu poprawę bezpieczeństwa w fabrykach produkujących odzież w Bangladeszu. Co z krawcowymi zarabiającymi grosze od sztuki uszytej sukienki, która w sklepie kosztuje 4 tysiące złotych? Co z malowaniem 5-letnich dziewczynek w sposób nieprzystający nawet dorosłej kobiecie (patrz Thylane Blondeau)? Próg etyczny jest jakby ustalony samoistnie - każdy człowiek ma w podświadomości, że należy postępować zgodnie z etyką. W modzie jest to pozornie oczywiste i fakt, mówi się o tym, ale wtedy, gdy trzeba załagodzić kontrowersję lub kompletnie bez celu, bo wypada. W rzeczywistości etyka w modzie (nie mam na myśli CSR-u poszczególnych marek, bo ten nierzadko występuje) to rozmazany rozdział, który próbuje się skonkretyzować, uściślić, ale co z tego? Na razie często wygrywa po prostu biznes.
Thylane Blondeau fot. fashionista.com |
O biznesie kontynuując, skupmy się na reklamie. W pewnym przeglądzie modowym wspominałam o kampanii marki Harvey Nichols, polegającej na dosłownym zinterpretowaniu frazeologizmu "posikać się z radości" (można przeczytać go tu). Czy patrząc na plamy moczu, które "zdobią" stroje modelek, można mówić o jakimkolwiek progu? Pewne granice przekracza na pewno reklama Penelopy Cruz dla Agent Provocateur, w której baaaardzo seksownie ubrane (rozebrane) modelki są głównymi bohaterkami spotu (ten film ma w sobie ogrom smaku i klasy, chociaż nie wyklucza to jego erotycznego charakteru). Reklamy kolekcji cieszą się najznamienitszą różnorodnością, nie wspominając już o chwytach marketingowych typu ogromna walizka zdobiąca Kreml. Nie krytykuję tu oryginalności, ale szukam reguły, pewnego schematu, który zaostrzyłby zarys marketingu mody. Niestety (a może i stety?), takowych brak.
I w końcu, dochodząc do zagadnienia finalnego, poruszę kwestię nieograniczonej kreatywności projektujących i niezbadanego zakresu gustu noszących. Można by tu przywoływać setki przykładów, ubraniowych dziwadeł, perełek pod względem oryginalności, niepraktyczności, piękna, brzydoty, modowej groteski. Pomysłów jest tyle, co głów wymyślających, a te determinują gusta. Takim pomysłem mogą być skórzane spodnie od Versace na jesień/zimę 2014/15, które z pewnością wykreują gust szalonego kowboja, marzącego dokładnie o takich spodniach. Jakieś ograniczenia? Warunki? Żadnych.
Versace jesień/zima 2014/15 fot. FB Versace |
Zmienność, którą wyróżniłam jako pierwszą, wydaje się istnieć w modzie bezsprzecznie wszędzie. Nie jest to zaskoczenie, moda z definicji to coś, co przemija, zmienia się. Ta zmienność wpływa na wszystkie działania, jakie są w modowym światku podejmowane, nawet na te, które powinny być ograniczone, w pewien sposób ustalone. Pływające granice łamią tabu, wprowadzają nowe wartości, czasami niszczą istniejące wartości moralne, zmieniają świadomość, narzucają estetykę. A progi? Progi są, ale tylko te o podłożu społeczno-ekonomicznym. Cała reszta to rozpływający się pozór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz