14 stycznia 2014

(Nie)ograniczone możliwości mody

Versace jesień/zima 2014/15 fot. FB Versace
Zmienność w modzie jest nieunikniona i oczywista - kolekcje muszą się zmieniać, by projektanci mieli co sprzedać, a klienci na co wydać swoje prościej czy trudniej zarobione pieniądze. Muszą powstawać nowe ubrania, bo w ludzkim rozumieniu przeważnie wszystko to, co nowe i świeże jest równoznaczne z  'atrakcyjniejsze' i wypiera stare - już nieatrakcyjne. Moda ulega metamorfozom, bo zmusza ją do tego następstwo sezonów zróżnicowanych klimatycznie - logika myślenia. Początkowy wniosek jest taki, że paradoksalnie zmienność jest następstwem pewnych ograniczeń: finansowych (popyt i podaż), społecznych (stosunek konsumentów do 'starego'), niezależnych od ludzkiego czynu (np. następujących po sobie pór roku). Zatem istnieją w modzie pewne, pozwolę sobie na to określenie, progi. Te wyżej wymienione są jasne i niewymagające tłumaczenia. A co jeśli mowa o modelce z rozmiarem 38, która parę miesięcy temu była "dopuszczalnie nieszczupła", a dziś jest już "plus size"? Gdzie w modzie określone są inne, mniej klarowne progi (m.in. wagi, wieku, etyki, kreatywności, marketingu) i jakim ulegają przeinaczeniom?

Modelka "plus size" miała być z założenia modelką pulchniejszą, bardziej naturalną, podobną do przeciętnej, niewyidealizowanej kobiety. Powiedzmy, rozmiar 42. Nawet, dochodząc do odważnej skrajności, 44. Oponka na brzuchu, okrągłe kolana i brak widocznych kości miednicy, oto, ku pokrzepieniu serc wszystkich pań przy kości, wizerunek kobiety pięknej. Pięknej z założenia, bo, jak się okazuje, nawet te panie wolą oglądać zgrabniutkie modeleczki. Wszystko, co obiektywnie ładne musi się podobać i... na odwrót. Trend na wielkie przełamywanie stereotypów minął szybciej, niż przewidywano. Modelki rozmiaru plus nie są już wcale plus, bo zaczęły chudnąć (patrz poniżej: Crystal Renn), a kobiety noszące 38-40 to już te określane mianem plusowych. Niby tolerancyjny i otwarty próg wagowy zdaje się być tak hermetyczny, że zawsze osiągnie  pułap najniższy i wróci do punktu wyjścia.
Metamorfoza Crystal Renn, fotomontaż znaleziony w google
Próg wieku. Mówi się, że praca modelki to, niech będzie, zawód dla młodych dziewczyn. Spróbuję dookreślić: zaczynają w wieku 15 lat, kończą w wieku 25, w porywach - 27. Czyżby? Przyjrzyjmy się Kate Moss, która przecież całkiem niedawno pokazała swoje prawie 40-letnie ciało w Playboyu. Co więcej, w najnowszym przeglądzie sylwetek marki The Row mamy przyjemność (wymienne na 'okazję' - kwestia gustu) oglądać kobiety w wieku średnim, a nawet podeszłym, co z pewnością jest ideą wewnętrzną, pomysłem na zaprezentowanie konkretnego klimatu ubrań, ale nie zmienia to faktu, że jest to sytuacja nietuzinkowa. Ta nie-młodość, żeby nie powiedzieć starość, to nowość, która albo stanie się powszechnie lubiana i tolerowana, albo skończy jak wagowa innowacyjność.
The Row Pre Fall 2014, fot. La Mode
Etyka w modzie... temat równie kontrowersyjny, co nie jeden kościelno-polityczny spór i robiący niemalże tak samo głośny szum jak stosunek księdza do gender (swoją drogą, słyszeliście wypowiedź boksera Szpilki o gender? ubaw po pachy). Afera ze spółką LPP pokazała dokładnie: jak należy - wszyscy są w stanie być etyczni. Jak sprawa ucichnie, ucichnie także ta wyuzdana u niektórych moralność. Oczywiście, w przypadku tejże sytuacji pewien cel natury etycznej został osiągnięty - LPP podpisało porozumienie mające na celu poprawę bezpieczeństwa w fabrykach produkujących odzież w Bangladeszu. Co z krawcowymi zarabiającymi grosze od sztuki uszytej sukienki, która w sklepie kosztuje 4 tysiące złotych? Co z malowaniem 5-letnich dziewczynek w sposób nieprzystający nawet dorosłej kobiecie (patrz Thylane Blondeau)? Próg etyczny jest jakby ustalony samoistnie - każdy człowiek ma w podświadomości, że należy postępować zgodnie z etyką. W modzie jest to pozornie oczywiste i fakt, mówi się o tym, ale wtedy, gdy trzeba załagodzić kontrowersję lub kompletnie bez celu, bo wypada. W rzeczywistości etyka w modzie (nie mam na myśli CSR-u poszczególnych marek, bo ten nierzadko występuje) to rozmazany rozdział, który próbuje się skonkretyzować, uściślić, ale co z tego? Na razie często wygrywa po prostu biznes.
Thylane Blondeau fot. fashionista.com


O biznesie kontynuując, skupmy się na reklamie. W pewnym przeglądzie modowym wspominałam o kampanii marki Harvey Nichols, polegającej na dosłownym zinterpretowaniu frazeologizmu "posikać się z radości" (można przeczytać go tu). Czy patrząc na plamy moczu, które "zdobią" stroje modelek, można mówić o jakimkolwiek progu? Pewne granice przekracza na pewno reklama Penelopy Cruz dla Agent Provocateur, w której baaaardzo seksownie ubrane (rozebrane) modelki są głównymi bohaterkami spotu (ten film ma w sobie ogrom smaku i klasy, chociaż nie wyklucza to jego erotycznego charakteru). Reklamy kolekcji cieszą się najznamienitszą różnorodnością, nie wspominając już o chwytach marketingowych typu ogromna walizka zdobiąca Kreml. Nie krytykuję tu oryginalności, ale szukam reguły, pewnego schematu, który zaostrzyłby zarys marketingu mody. Niestety (a może i stety?), takowych brak.
I w końcu, dochodząc do  zagadnienia finalnego, poruszę kwestię nieograniczonej kreatywności projektujących i niezbadanego zakresu gustu noszących. Można by tu przywoływać setki przykładów, ubraniowych dziwadeł, perełek pod względem oryginalności, niepraktyczności, piękna, brzydoty, modowej groteski. Pomysłów jest tyle, co głów wymyślających, a te determinują gusta. Takim pomysłem mogą być skórzane spodnie od Versace na jesień/zimę 2014/15, które z pewnością wykreują gust szalonego kowboja, marzącego dokładnie o takich spodniach. Jakieś ograniczenia? Warunki? Żadnych.
Versace jesień/zima 2014/15 fot. FB Versace
Zmienność, którą wyróżniłam jako pierwszą, wydaje się istnieć w modzie bezsprzecznie wszędzie. Nie jest to zaskoczenie, moda z definicji to coś, co przemija, zmienia się. Ta zmienność wpływa na wszystkie działania, jakie są w modowym światku podejmowane, nawet na te, które powinny być ograniczone, w pewien sposób ustalone. Pływające granice łamią tabu, wprowadzają nowe wartości, czasami niszczą istniejące wartości moralne, zmieniają świadomość, narzucają estetykę. A progi? Progi są, ale tylko te o podłożu społeczno-ekonomicznym. Cała reszta to rozpływający się pozór.

Brak komentarzy: