|
Marlene Dietrich w trenczu Burberry |
W dalekiej przeszłości płaszcz pełnił funkcję nobilitacyjną: starożytne wełniane paludamentum (żołnierski płaszcz) nosili rzymscy imperatorzy, wodzowie i oficerowie, a w zależności od pełnionej funkcji właściciela, płaszcz różnił się kolorem. To okrycie wierzchnie ma też korzenie religijne - afgańskie muzułmanki noszą parandżę, by zasłonić dokładnie całe ciało i nie kusić, broń cię Boże, odkrytym łokciem czy kostką.
Płaszcz jest elementem ubioru, który często odzwierciedlał sytuację obyczajową, na przykład długa, czarna peleryna była na przełomie XIX i XX wieku dewizą dekadenckiej cyganerii artystycznej, ale, należy zwrócić na to uwagę, męskiej cyganerii. Kobiety w Polsce - i to tylko należące do warstwy arystokratycznej! - w XIX nosiły tzw. kontusik, jakże szlachecki i jakże formalny (
tutaj można obejrzeć piękną galerię europejskich płaszczów i szali XIX wieku).
Płaszcz damski, w formie podobnej, która znana jest nam współcześnie, zyskał na popularności dopiero w latach dwudziestych XX wieku. Był bardzo obszerny i ozdabiał go ogromny, futrzany kołnierz. Lata pięćdziesiąte to okres świetności kultowego już trenczu Burberry, który z dumą filmowych diw nosiły Marlene Dietrich, Sophia Loren i Audrey Hepburn.
Piszę o tym dlatego, żeby zaznaczyć młodość obecności płaszcza we współczesnej modzie. Mimo to, że powyższa historia świadczy o dość formalnej, konserwatywnej i ograniczonej roli płaszcza (ale bardzo znaczącej!), jego aktualny wygląd jest wynikiem bardzo szybkiej ewolucji, bo nieco ponad sto lat dzieli owy kontusik od nowoczesnej, ekscentrycznej, krzykliwej i bardzo nieobliczalnej postaci płaszczów z tegorocznych wybiegów.
Ale do rzeczy. Oglądając londyńskie pokazy, nic tak bardzo mnie nie zaintrygowało, jak wielość kolorów i wzorów okryć wierzchnich. Płaszcz w intensywnym kolorze zazwyczaj skupia na sobie oczy przechodniów, a to z tej prostej przyczyny, że bardzo wyróżnia się na tle czerni, szarości, brązów i beżów, a tej zimy dodatkowo ciemno-zielonych parek. Ja sama posiadam kolekcję płaszczów w neutralnych kolorach (trzy czarne, biały, jasno-beżowy, w czarno-białą jodełkę, czarny w białe kropki) i, jeszcze do wczoraj, nie pomyślałabym nawet o zakupieniu długiego, oranżowego płaszcza. Aż nie zobaczyłam tego z kolekcji jesiennej 2014 od Preen by Thornton Bregazzi. I tego różowo-fioletowego od Paula Smitha. I wielu, wielu innych, które mnie zachwyciły i które naprawdę pragnę przyszłej zimy nosić.
Nie jest to przejaw mojej modowej brawury, ale raczej swoistej ubraniowej świadomości. Przecież płaszcz jest elementem garderoby każdej kobiety i tak, jak wysokie, trudne do noszenia kozaki za kolano czy niebezpieczny zestaw spódnicy i topu odkrywającego brzuch, może być częścią składową przemyślanego, nieprzypadkowego stroju. Oczywiście, nie przesadzajmy, bo frazeologizm "pójście na całość" w tym przypadku się kompletnie nie sprawdzi. Granica pomiędzy wyrafinowaną, modową zabawą a jaskrawym, kiczowatym przebraniem jest bardzo cienka.
Na londyńskich pokazach żadna granica nie została przekroczona, dlatego z wielką uciechą dla autorskiego i czytelniczego oka, zaprezentuję swój wybór nieograniczonych w oryginalności płaszczów na sezon jesienny 2014 z London Fashion Week.
|
Vivienne Westwood Red Label, Jonathan Saunders, Paul Smith, House of Holland |
|
Joseph, Preen by Thornton Bregazzi, Temperley London, Richard Nicoll | |
|
|
|
Topshop Unique, Christopher Kane, Burberry Prorsum, Erdem |
|
Issa, David Kuma, Tom Ford, Peter Pilotto |