29 sierpnia 2013

Moda zezwala: ubieraj się w to, co chcesz

Nadszedł ten czas, smutny czy wręcz przeciwnie - będę w stanie ocenić po napisaniu posta, kiedy Amodna  (i wszystko co ta nazwa pod sobą kryje) staje się częścią mody. Kiedy trend to tylko jedna z możliwości, a nie jedyna możliwość. Kiedy moje subiektywne podejście do ubioru okazuje się być teraz uniwersalne, nieoczekiwanie dozwolone, a nawet oczywiste. Dowolność w ubiorze - oto aktualny (jesienno-zimowy) slogan. Jak długo przetrwa?

Nie będę cytować Marca Jacobsa, którego stwierdzenie o umarłych trendach było zresztą bardzo trafne, ani Suzy Menkes, która błyskotliwie oceniła sytuację zaistniałą na minionych pokazach. Spróbuję zanalizować oraz przetrawić te wszystkie opinie i wysnuć z tego właściwe wnioski.
Givenchy Jesień 2013
Oglądając powierzchownie kolekcje jesień/zima 2013/14 nasuwa się jedno słowo: neutralność. Minimalizm? Być może, ale oczywiście z wyjątkami (które potwierdzają regułę) w postaci cygańskich propozycji Givenchy czy leciutko pstrokatych, co nie oznacza brzydkich, co najwyżej - zabawnych, płaszczy (albo sukienek, trudno stwierdzić co jest czym) Miu Miu. Koronki Valentino też są raczej maxi niż mini. Podobnie, pozwolę sobie na określenie - wystrzałowe kreacje od Toma Forda. Nie, jednak minimalizm to w tym sezonie duża mniejszość.
Bottega Veneta Jesień 2013

Wracając do neutralności... Jest ona obecna niemal w każdej kolekcji, nie mówię, że bierze górę, ale na pewno jest wyczuwalna. Zabarwiona intensywnością chabru, puszystym futrem, eleganckim złotem, zawsze pozostaje dla każdego dostępna. Ta neutralność, która w modzie nierzadko znika na rzecz odwagi i ekscentryczności, jest ogólnie chciana. Wystarczy tylko wybrać stopień szaleństwa do niej dodany i otrzymamy indywidualny strój - to właśnie ten wybór dają nam projektanci. Dali nam bazę: neutralne kolory i neutralne kroje. I każdy z nich trochę tę prostotę podrasował, każdy we własnym tonie i intensywności. Do nas należy wybór: neutralność sama w sobie czy neutralność opatulona cytrynowym trenczem. Punkowa ramoneska czy romantyczne kwiaty. Ołówkowa spódnica czy długa, syrenia suknia. Wszystko to jest klasyką i wszystko to jest teraz do naszej dyspozycji.

Ja z tego wachlarza dowolności wybieram neutralność w nagiej postaci. Karmelowa Max Mara i śnieżno-biała Isabel Marant to dla mnie szczyt elegancji.

Max Mara Jesień 2013
Isabel Marant Jesień 2013       








Wniosek: oczywiście nie do końca "trendy umarły". Neutralność i brak trendów też są same w sobie trendem. Aczkolwiek, nazwijmy to, trendem bez przymusu. Moda nie stawia nas już pod ścianą, przynajmniej nie w tym sezonie. Ten amodny czas to zdecydowanie moment indywidualności i kreatywności. Oby trwał jak najdłużej.

Brak komentarzy: