fot. lamode.info |
Wiem, bo mnie te kontrowersje, kontrowersiki bombardują. Dwa dni temu miał powstać tekst o projektancie z odzysku. O kontraście, przykładowo, Victorii Beckham z Nataszą Urbańską. Miałam się zastanowić jak to się dzieje, że ta pierwsza, niegdyś należąca do najbardziej popowego girlsbandu wszech czasów i swojego czasu posiadająca miano "żony piłkarza", robi tak cudną,dojrzałą kolekcję, a ta druga, partnerka utalentowanego reżysera i aktora sceny teatralnej i filmowej, chwyta się brzytwy, szyjąc "kolekcję", a w efekcie tonie w morzu, ba, oceanie, swoich nieudanych pomysłów. Przed chwilą doszło do mnie, że nie ma sensu się zastanawiać nad tym, dlaczego niebo jest niebieskie, a trawa zielona i podążyłam w drogę ku szukaniu powodu, dla którego mógłby powstać nowy post na tym blogu. Może coś o Bohoboco i Jemiole? Nie, informacja stara, ma już prawie tydzień. Jest, pokaz Wolińskiego, gorący temat! Inspiracja żoną dyktatora Filipin (zapraszam do w a r to ś c i o w e g o tekstu Pana Kujawy), stylizacje Horodyńskiej i Rabczewskiej na pokazie, coś o tym, że kamyszki, że orient, że przepych. Co ja mam tu dodać? Na materiałach się nie znam (ale nadrabiam!), życiorysu Imeldy Mercos nie przyswoiłam, sukienki gwiazd obecnych w pierwszym rzędzie mnie nie obchodzą.
Więc opuszczam dział z kontrowersjami, kontrowersikami i przeglądam zdjęcia kolekcji nowojorskiego tygodnia mody i początku szału londyńskiego. Jako nowicjusz, który pragnie się uczyć, przyglądam się tym ubraniom, żeby w maju na łódzkim wybiegu móc mieć porównanie i możliwości do stworzenia zarówno obiektywnej, jak i subiektywnej oceny. Na to przeglądanie schodzą mi dwie godziny, które w żadnym wypadku nie uważam za stracone, bo warto być na bieżąco z tym, co w modzie najważniejsze - ubraniami.
Po tych dwóch godzinach wracam do nowinek. Backstage z Wolińskiego i "parka i sztyblety" na elle.pl. I o czym ja mam pisać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz