21 marca 2014

Interpretacja filmowo-modowa. Rola ubrań w "Her" Spike'a Jonze'a

Her to najbardziej liryczna opowieść o komputerze, jaka mogła we współczesnej kinematografii powstać. Dlaczego historia maszyny u Spike'a Jonze'a tak bardzo przekonuje?


Nie będę rozwodzić się o genialności pomysłu na scenariusz tego filmu, ale zwrócę uwagę na element, który jest powodem jego fenomenu, mianowicie, na kontekst, w którym owy komputer funkcjonuje i jego relację z innymi "składnikami" świata. Inne współczesne filmy nawiązujące do postępu technologicznego (Matrix, Tranformers, itd...) ukazywały pewną niewiarygodność, odległy koncept, który może się zdarzyć, ale jest na tyle abstrakcyjny, że wręcz nieprawdopodobny. Podział świata w tych filmach był jasny: istnieją ludzie i osobno istnieją komputery, a te światy czerpią od siebie różne korzyści. Ludzie korzystają z komputerów, komputery szkodzą lub pomagają ludziom. Zauważalne tutaj zależności oparte na wykorzystywaniu i użyteczności (czyli określonych celach) są nieobecne w Her. Jeśli założymy, że w przyszłości komputery będą na tyle intuicyjne i inteligentne, by móc zyskiwać osobowość, mentalną tożsamość, cechy odpowiednie człowiekowi, to nie jeden z nas rzuci niedowierzające spojrzenie. 

Her ta teza staje się oczywistością, faktem. Ukazana w filmie relacja człowiek-komputer, po pierwszych trzech minutach oglądania tak bardzo absurdalna i niewiarygodna,  po upływie kilkudziesięciu scen przestaje być niezwykła.

Zastanawiałam się, co wpływa na taki odbiór. Nie można nie powiedzieć, że czyni się to za sprawą przedstawienia po prostu miłości ze wszystkimi jej skutkami ubocznymi: napięciem seksualnym, zazdrością, wzajemną fascynacją, wspólnym piciem wina. Jednak nadal gdzieś z tyłu głowy myśl o związku wirtualno-realnego jest absurdem. Pytam dalej: co w filmie sprawia, że ja temu wszystkiemu wierzę?

Nie treść, a sposób. Forma. Kolory, wystroje wnętrz, zagospodarowanie przestrzeni i, rzecz najważniejsza, ubranie! Co w Piątym elemencie nosi Bruce Willis? Futurystyczne kostiumy projektu 
Jean-Paula Gaultiera. A co nosi główny bohater Her, Theodore i reszta drugoplanowych i epizodycznych postaci? Oni po prostu mają na sobie ubrania. Codziennie stroje. Co najlepsze, stroje, które nam mogą wydawać się nieco staroświeckie i aż nadto zwyczajne. Myślę, że projektantka kostiumów - Casey Storm doskonale wiedziała, że aby odzwyczaić widza od stereotypowego postrzegania rzeczywistości science-fiction, musi sięgnąć po radykalne środki. Paradoksalnie te środki to: prostota, pozbycie się przepychu, brak skomplikowanych, geometrycznych cięć, nieobecność błyskotek i wzorów, które z science-fiction mogłyby być kojarzone. Im mniej, tym zwyczajniej, bardziej akceptowalnie. Męski strój to materiałowe spodnie  z wyższym stanem, koszula  (zazwyczaj jednokolorowa lub w delikatną kratę) oraz klasyczna marynarka. Żadnych dodatków, żadnych kontrowersyjnych, rażących w oczy elementów, które mogłyby zaburzyć obraz zwyczajności. Może się wydawać, że ubiór nie gra w filmie roli. Jest tak subtelny i prosty, że zdaje się być dla bohaterów bez znaczenia. Pozornie, bo przecież to właśnie ubiór spokojnie wprowadza nas w świat tego niezwykłego, filmowego obrazu, a bohaterów czyni bliższymi nam samym. 



Dla założycieli Opening Ceremony, marki, która łączy niezależność tworzenia z modą, sztuką, i szeroko pojętym designem, Carola Lima i Humberto Leona, kostiumy z Her były inspiracją do stworzenia osobnej, wyjątkowej kolekcji. Jedyne, czym różni się projekt kalifornijskich przyjaciół od tego w Her, to mocniejsze wykorzystanie kolorów i zabawa kontrastem. Nie zmienia to faktu, że kostiumy Casey Storm, tak proste i zwyczajne, urzekają nie tylko widza, ale także innych projektantów. 




Kto filmu nie oglądał, musi nadrobić zaległości. Polecam tym, którzy lubią, gdy film skłania do kilkudniowej refleksji. I tym, którzy potrafią docenić proste w formie, a wymowne w treści historie.

Zdjęcia kolekcji Opening Ceremony pochodzą ze strony https://www.openingceremony.us

1 komentarz:

Izabela pisze...

Ach, cieszę się szalenie,że zwróciłaś na to uwagę! Świat po hipsterskiej rewolucji, tak bym to nazwała. Retro-przyszłość. Urzekło mnie do głębi.